W ubiegły weekend odbyły się tym razem tegoroczne Mistrzostwa Polski w Narciarskim Biegu na Orientację. Zgodnie z tradycją zawody rozegrano w Czechach. Prognozy pogody wieszczyły klęskę tym zawodom. Jednak w sobotę rozegrano sprint. Poniżej zamieszczam mapę trasy kobiecej elity.
Już samo dojście/dojazd na start wzdłuż pola wymagało wielkiej wprawy i cierpliwości. Śniegu na tym 2 kilometrowym odcinku było jak na lekarstwo. Kilka razy musiałam zdejmować narty i wyjmować błoto z wiązania. Zdarzały się też odcinki, gdzie chodziłam na nartach po łące. Do lasu puścili nas bardzo późno. Startowałam po godzinie 15 jako pierwsza z kategorii. Pogoda wyśmienita, raczej zachęcała do jazdy na rowerze niż do biegania na nartach. Pięknie świeciło słońce i z pewnością temperatura była dodatnia...
Trasa sprinterska nie wygląda na specjalnie skomplikowaną. Jednak w lesie działo się zdecydowanie więcej niż na mapie. Śnieg był mocno ciapowaty. Ciężko się łyżwowało. Z czasem zawodnicy porobili swoje własne ścieżki. W niektórych fragmentach terenu do końca nie wiadomo co było zaznaczone na mapie, a co w terenie. Co ciekawe, zdarzały się też całkiem spore wyrwy śnieżne. Kilka razy brałam narty pod pachę. Najlepszym rozwiązaniem w wielu przypadkach było bieganie na szagę. Z całą pewnością koneserzy Pucharu Warszawy i Mazowsza w Narciarskim Biegu na Orientację czuliby się na tych zawodach jak ryby w wodzie.
W niedzielę zrobili nam klasyk. Otóż warunki pogodowe zmieniły się diametralnie. Śniegu całkiem sporo napadało. Po świeżym to się tragicznie jeździ.
Mapa z klasyka poniżej.
Ten śnieg kleił się do nart niemiłosiernie.
[Pierwotnie w sobotę miały odbyć również sztafety. Jednak śnieg był na tyle kapryśny, że czeski organizator zdecydował się na odwołanie tej konkurencji. Całe szczęście, bo tegorocznym (wcześniej tak nie było) wymogiem PZOSu było wystawienie do startu w Mistrzostwach Polski sztafety klubowej. Na zawody jeździ zbieranina zawodników z całej Polski, z różnych klubów. Jak ktoś już się decyduje na tak daleki wyjazd na zawody, to chciałaby uczestniczyć w jak największej liczbie startów. Co więcej Czesi robili 3-zmianowe sztafety, a my w przepisach mamy 2-zmianowe. Skompletowanie zawodników do sztafety narciarskiej z tego samego klubu jest już samym wyzwaniem. W jakim celu proponowany jest start w sztafetach skoro w żadnej kategorii nie będzie nawet trzech składów? Dla mnie to był mocny argument, żeby na te zawody nie jechać. Według mnie (ale jest to zdanie również wielu innych zawodników) takie działanie zdecydowanie niekorzystnie promuje dyscyplinę. Rozdawać medale praktycznie za samo wystawienie składu klubowego? Najlepszym potwierdzeniem tego faktu była bardzo niska frekwencja Polaków na zawodach. Analogiczna sytuacja ma miejsce na zawodach RJnO. Jest jakaś dziwna zależność między liczbą składów wystawionych przez konkretne kluby, a przynależnością klubową członków komisji dyscyplin w PZOSie. Wykluczanie przepisami czołowych zawodników ze startu w sztafetach jest kompletnie niezrozumiałe i zaniża poziom sportowy zawodów. Promowanie klubowości sprowadza się w tych dyscyplinach do promowania kilku konkretnych klubów. I za takie praktyki jak nie ma nawet 4 zespołów w kategorii rozdawać medale? Skoro sztafety MP maja być klubowe to powinno oznaczać, że tych sztafet jest tyle, że rozdawanie medale odzwierciedlają jakiś poziom sportowy w stawce krajowej. Szkoda, że tak się dzieje, bo narty to najfajniejsza odnoga orientacji sportowej.]
Akurat te starty w przeciwieństwie do tych sprzed dwóch tygodni miały więcej wspólnego z rajdem przygodowym niż z biegiem narciarskim. Gdyby ktoś planował start w Czechach, to polecam zabrać najgorsze narty. Szkoda sprzętu na kamienie, błoto, łąki, szyszki, gałęzie, strumienie. Proszę sobie nie wyobrażać jakuszyckiego przygotowania lasu. Taki jest czeski charakter zawodów narciarskich. Warto pojechać na takie zawody dla zdobycia doświadczenia i zaobserwowania Czechów w akcji.
Za bieganie na sprincie zostałam Mistrzynią Polski. Drugiego dnia warto było jednak mieć narty na nogach. Za klasyka dostałam srebro. Zrobiłam jeden błąd na wariancie, ale tym razem i tak by nie wystarczyłoby na pierwsze miejsce. Emocji podczas drukowania paraganów było co niemiara. Różnica między drugim a trzecim miejscem w damskiej elicie wynosiła 1 sekundę, zaś między trzecim a czwartym aż 33 sekundy. Przypomnę, że biegałyśmy dystans klasyczny. W tym roku będziemy obdarowywani jeleniami w klatce. Te jelenie tak się prezentują.
Comments
GRatulacje !!
GRatulacje !!