Przez cały tydzień elita kontynentu wałczyła w Zamościu i okolicach o medale Mistrzostw Europy w Rowerowej Jeździe na Orientację. Jeśli nasi zagraniczni goście myśleli, że będzie łatwo to się mocno przeliczyli i nie chodzi tutaj wyłącznie o głębokie wąwozy, downhillowe zjazdy oraz silną konkurencję obecną na tego typu zawodach. Mieli oni bowiem okazję uczestniczyć w wielkich manewrach, ponieważ organizator najwyraźniej potraktował Mistrzostwa jako poligon przed zaplanowanymi na przyszły rok w Białymstoku Mistrzostwami Świata w RJnO.
Czas zatem na subiektywne podsumowanie imprezy bogato ilustrowane zdjęciami Adama Hynka, który ustrzelił swoim aparatem kilku elitarnych zawodników walczących o kolorowe kawałki tworzywa rozdawane na zakończenie każdego dnia zmagań.
Poniedziałek (17 czerwca) - sprint
Zawody miały odbyć się w centrum Zamościa i były podobno uzgodnione z miejscową policją. Okazało się jednak, że wyobrażała ona sobie je jednak jako coś w rodzaju krótkiej parady na rowerach, więc zawody trzeba było w trybie awaryjnym przenieść do Krasnobrodu. Czasu na przygotowanie tras nie było zbyt dużo, ale sprint się odbył i większość medali udało się rozdać. Większość, czyli wszystkie z wyjątkiem KE, które zostały unieważnione z powodu... zamkniętej furtki. Tak więc z improwizacji piątka, z wykonania raczej nie, a oto medaliści męskiej elity:
- Jussi Laurila (Finlandia) - 23:57
- Ruslan Gritsan (Rosja) - 24:17
- Juuso Jutila (Finlandia) - 24:22
Maciej Gromadka był ósmy ze stratą 63 sekund do pierwszego, czyli do medalu brakowało naprawdę niewiele.
Wtorek (18 czerwca) - dystans średni
Estończyk Margus Hallik uwieczniony na zdjęciu powyżej nie wygląda na szczęśliwego, ale 21. miejsce na dystansie średnim to nie jest chyba szczyt jego marzeń. Zawody rozegrane zostały na terenie znanym polskim orientalistom, którzy na początku czerwca przyjechali do Jacni pod Krasnobrodem na Mistrzostwa Polski na dystansie... średnim. Biegacze czuli się w terenie jak w trójkącie bermudzkim, ale mapę dla rowerzystów wykonała inna ekipa, a dodatkowo rowerzyści poruszają się zwykle po drogach, więc obyło się bez spotkań z kosmitami.
Medaliści wśród panów to:
- Valerii Glukhov (Rosja) - 49:53
- Pekka Niemi (Finlandia) - 51:31
- Jiri Hradil (Czechy) - 51:46
Wśród pań:
- Emily Benham (Wielka Brytania) - 47:43
- Cecilia Thomasson (Szwecja) - 49:56
- Ingrid Stengard (Finlandia) - 51:07
Nasi zawodnicy nie mieli dobrego dnia. Najlepszy z Polaków, czyli Maciej Gromadka ukończył zawody na miejscu 34. ze stratą 10'34" do pierwszego. Anka Kamińska przyjechała na metę z prawie wszystkimi punktami. Zabrakło tylko jednego, ale sędziowie okazali się nieludzko bezlitośni i nie sklasyfikowali naszej zawodniczki. A oto i mapa z trasą kobiecej elity.
Środa (19 czerwca) - sztafety
Na zdjęciu powyżej Lauri Malsroos z Estonii na ostatnim punkcie pierwszej zmiany sztafet rozegranych na znanej z wtorku mapie Jacnia. Pogoda jak widać ładna, więc i widzowie uśmiechnięci i wyluzowani. Walka w elicie męskiej była dość zacięta, chociaż zawodnicy ostatniej zmiany pojawiali się na mecie z bezpieczną przewagą:
- Finlandia (Pekka Niemi, Samuli Saarela, Jussi Laurila) - 125:40
- Rosja (Valerii Glukhov, Ruslan Gritsan, Anton Foliforov) - 128:53
- Czechy (Martin Sevcik, Jan Svoboda, Vojtech Stransky) - 130:25
W elicie kobiecej było jeszcze bezpieczniej, ale tylko dla złotych i srebrnych medalistów, bowiem o trzecie miejsce do końca cięły się cztery sztafety:
- Finlandia (Ingrid Stengard, Marika Hara, Susanna Laurila) - 131:02
- Rosja (Svetlana Poverina, Olga Vinogradova, Ksenia Chernykh) - 138:15
- Słowacja (Daniela Trnovcova, Natalia Tyszova, Stanislava Fajtova) - 147:57
Czwartek (20 czerwca) - sprint
To miał być dzień wolny, ale trzeba było powtórzyć sprint elity kobiecej. Jak zwykle wymiatały zawodniczki Finlandii co widać na wynikach medalistek:
- Marika Hara (Finlandia) - 25:23
- Ursina Jaggi (Szwajcaria) - 27:47
- Ingrid Stengard (Finlandia) - 27:49
Anka Kamińska nie może zaliczyć zawodów do udanych. Skończyła na 32. miejscu ze stratą 10'10" do zwyciężczyni.
Piątek (21 czerwca) - dystans długi
Zawody zostały rozegrane w upale, więc nie powinny dziwić przyciemniane okulary widocznego na zdjęciu Blomstera Andersa z Finlandii (kategoria M-20). Do tego spore przewyższenia i wszechobecne piachy, które wyłączyły z walki sporą ilość zawodników, padających na trasie jak zajączki znane z reklam bateryjek. Takie warunki pogodowe wykorzystali o dziwo zawodnicy z zimnej Skandynawii, którzy zarówno elitę męską:
- Jussi Laurila (Finlandia) - 97:02
- Valerii Glukhov (Rosja) - 99:31
- Jiri Hradil (Czechy) - 101:13
jak i damską:
- Cecilia Thomasson (Szwecja) - 75:10
- Camilla Sogaard (Dania) - 75:58
- Maja Rothweiler (Szwajcaria) - 77:25
Nasi reprezentanci spłonęli w słonecznym żarze: Grzegorz Marcinkiewicz zaliczył "zwałkę", a Anka Kamińska była 15. ze stratą 6'05" do zwycięskiej Szwedki. Poniżej mapka z trasą w formie sztafety jednoosobowej (one-[wo]man relay) przygotowaną dla pań.
Sobota (22 czerwca) - sztafety Mix
To był ostatni, ale jednocześnie najbardziej widowiskowy dzień zmagań rowerowych herosów. Dyscyplina została wprowadzona do programu dość niedawno, ale chyba warto było, bo emocje towarzyszące sztafetom dwu osobowym składającym się z jednego pana i jednej pani jeżdżących na przemian po dwie zmiany były całkiem spore mimo pozornie znudzonych min widzów uwidocznionych na zdjęciu powyżej. Wyniki w zasadzie były zgodne z dotychczasową tendencją:
- Finlandia (Marika Hara, Jussi Laurila) - 57:12
- Rosja (Svetlana Poverina, Ruslan Gritsan) - 59:03
- Szwajcaria (Ursina Jaggi, Christian Wuthrich) - 59:11
Nasi (Anka Kamińska oraz Maciej Gromadka) walczyli dzielnie, ale ostatecznie finiszowali na miejscu 4. ze stratą 29 sekund do Szwajcarów. Poniżej mapa z trasą męską.
Przez cały tydzień o medale Mistrzostw walczyli także juniorzy (K/M-20) oraz młodzicy (K/M-18), ale stanowili tylko przystawkę do dania głównego, czyli zmagań elity, tym bardziej, że frekwencja i konkurencja w tych kategoriach przedstawiała dużo do życzenia. Tak ktoś jednak jest bardzo ciekawy co się działo, to polecamy zainteresowanym stronę zawodów.
Jeśli chodzi o organizację to w sumie nie było tragicznie, ale mogło być jednak dużo lepiej. Mamy nadzieję, że za rok w Białymstoku nie będzie już podobnych wpadek, a na dodatek nasi zawodnicy przywiozą z Mistrzostw Świata worek medali. Oczywiście o ile wystartują, bowiem trochę dziwna jest polityka PZOS wystawiania na zawody tej rangi i do tego organizowane w Polsce tak rachitycznej reprezentacji. Brak kobiecej sztafety jest co najmniej dziwny, a w męskiej śmiało można było wystawić dwie. Wyniki nie byłyby znacząco lepsze, ale przynajmniej zawodnicy mogli by się dość małym kosztem "objeździć" na zawodach wysokiej rangi, co być może zaowocowałoby w przyszłości.